środa, 15 maja 2013

1. Rozstania są bolesne

      - Tanaki? -  Usłyszałam  głos  Hitomi, wraz  z  jej  krokami  i  szelestem  liści.  Nie
odwróciłam się ani nie dałam jej żadnego znaku, który oznaczał  by   że  wiem  że  ona
stoi zaledwie dwa kroki ode mnie. Postanowiłam  zignorować  jej  obecność  i  skupić
moje puste i bez życia oczy na przestrzeni przede mną.
      Siedziałam oparta o drzewo na klifie który miał idealny widok na las który  ciągnął
się w nieskończoność. Widziałam jak ptaki  latają, ciesząc  się  wolnością  i  śpiewając
swoje  melodie. Czasami  im  zazdrościłam. Ja  też  chciałam  być  wolna  od  ludzkich
problemow, chcąc tylko latać w nie kończące się niebo nie  przejmując  się  nikim  ani
niczym. Jednak szara rzeczywistość mi to uniemożliwiała. Musiałam  zostać  uziemiona
na ziemi, szukając odpowiedzi do pytań które kłębiły się w moim umyśle.
      - Tanaki, wiem ze wolisz teraz być sama, ale musimy ruszać. Bądź przy obozie  za
15 minut, okej? - Nie czekała, na  odpowiedz. Odeszła,  wiedząc  że  potrzebowałam
chwili dla siebie, a ona mnie rozumiała.
      Byłam jej za to wdzięczna. Mimo iż ona  też  nie  czuła  się  najlepiej  z  tym  co się
stało wcześniej tego  dnia, pozwoliła  mi  zgromadzić  myśli. Pozwoliła  mi  wyżalić  się
samej sobie. Jej słowa. Ostrzejsze niż moja katana. Przebiły moje  serce. Sprawiły  że
zaczęłam czuć, niewiarygodny ból. Ból przed którym uciekłam od  dobrych  dwunastu
lat. Ból który powrócił.
      Ból którego nigdy się nie pozbędę.

      - TANAKI! - Hitomi pisnęła biegnąc w  moją stronę,  używając  całej  swojej 
prędkości. Zdziwiona zdążyłam tylko unieść brew do góry, zanim Hitomi wpadła 
we mnie, wytracając mnie z równowagi i obie runęłyśmy na ziemie. 
      - Ugh, co ty wyprawiasz? - Jęknęłam, spychając ją z siebie, i turlając  się  w
bok żeby usiąść na kolanach. Hitomi również poszła w moje ślady ale jej  twarz
była spanikowana i spocona. Widzialam jak jej oczy były szeroko otwarte  a  łzy
się w nich zbierały. Od razy  wiedziałam  że  nie  przynosi  dobrych  wiadomości. 
      - Hitomi! - Warknęłam, łapiąc ją za ramiona. - Co się stało? - Zdziwiłam się
słysząc że mój głos jest równie spanikowany co wyraz  twarzy  Hitomi. Ale  tym 
nie przejęłam się. 
      - Kaori, o-ona... - Hitomi wyjąkała, a łzy zaczęły spływać po jej  policzkach. 
Jak tylko te słowa opuściły jej drgające usta, cały świat stanął  w  miejscu  dla 
mnie. Czułam się jakby moje serce pękało, jakbym zapomniała jak się oddycha. 
      - G-gdzie j-jest? - Wyszeptałam. Moje  dłonie  zaczęły  się  trząść, gdy tylko
puściłam ramiona Hitomi. Jej dłoń wskazała w stronę strumienia i nie czekając
na nic innego zaczęłam biec we wskazaną stronę. 
      Nad strumieniem,  zastałam Aki'ego,  który  ledwo  dysząc  leżał  na  ziemi, 
trzymając się za krwawiącą ranę, na torsie. Pot  lśnił  na  jego  twarzy, z  bólu
oraz wysiłku żeby nie zemdleć. Kitsu,  stała  przy  jego  boku,  warcząc  w  coś 
czego nie dostrzegałam. Jej kły obnażone a sierść najeżona. Nie  czekając  ani 
chwili  dłużej  upadłam na  kolana  przy Aki'm  który  przeniósł  swoje  ciemne 
oczy w moją stronę. 
      - A-aki... - Wyjąkałam żałośnie. Aki posłał mi uśmiech. Słaby uśmiech, bez  
życia. - Trzymaj  się,  zaraz  cie  opatrzę  ... Nie  trać  przytomności,  okej? 
      Przytaknął. 
      - Oh, co za słodka scena. - Usłyszałam głos zalany  jadem. I  wtedy  dotarło 
do mnie; Hitomi nie krzyczała o Aki'ego a o  Kaori. Przygryzając  dolną  wargę,
obróciła się patrząc na obiekt na który warczała Kitsu. 
      Zostałam powitana  przez  złowieszczy  uśmiech  Kaori,  i  niebieskie pioruny 
wokół jej dłoni. W jej oczach, płomyk nienawiści  płonął, rozjaśniając  błękitne
tęczówki Kaori.  - K-kaori?
      - Tak? To ja. - Kaori zarechotała. To nie była Kaori którą znałam. 
      - Co... ci się stało? Co ty wyprawiasz? 
      - To  ja  powinnam  ci  zadać  to  pytanie.  Dlaczego  jesteśmy  w  Fiore? 
Nie  powinnyśmy   być   czasem   w   naszej    ojczyźnie?  Walczyć   o  wolność?! 
Zapomniałaś już?! Wszyscy czekają na nas! 
      Wiedziałam. 
     - Na to jest już za późno... - Wyszeptałam. 
     - TY tak uważasz! Jesteś idiotką! Jak możesz być taka głupia?! Dwanaście
lat zmarnowałam z tobą! 
      Coś zakuło. Jej słowa bolały.
      - Nie będę z wami marnować więcej czasu. - Warknęła, odwracając się. - A
jeśli będziecie próbować się do mnie zbliżyć, potraktuje was gorzej niż Aki'ego.
      Ona odchodziła.
      A ja jej nie zatrzymałam. 

     Otarłam  łzy, rękawem  swojej  poszarpanej i spoconej  bluzy  wstając  i  zaciągając
nosem. Nie miałam czasu na takie bzdety. Musiałam  wziąć  się  w  garść  dla  Aki'ego.
      Aki.
      Dlaczego Kaori zaatakowała właśnie jego?
      Przecież on jej nic nie zrobił.
      Przeklinając pod nosem, ruszyłam w stronę  obozu, gdzie  w  jednym  z  namiotów
leżał Aki. Weszłam do środka, na czworaka, i przyciągnęłam swoje kolana  pod brodę
przy jego boku. Po  drodze  minęłam  zdołowaną Hitomi  oraz Kitsu ale obydwie mnie
zignorowały. Siedząc przy Aki'm czułam się jak szmaciana lalka, która  nic  nie  potrafi.
Czułam się bezużyteczna.
      Jego  tors  był  beznadziejnie  zwinięty  białym  bandażem, który  przybrał  różowy
odcień przez krew która próbowała się wydostać na zewnątrz. Pot ozdobił  całe  jego
ciało a ja wiedziałam że on tak nie  przeżyje. Przygryzłam  dolną  wargę, kładąc  swoją
dłoń na jego policzku, i masując go delikatnie swoim kciukiem.
      - Nie pozwolę ci zginać.